2015-04-23

Tytuł: Young & Beautiful (and wild)

Pairing: Larry, Niam, Nottie, Hatt

Autorka: Ja <3

Banner: Za ten idealny banner dziękuję Ani!!!

Opis:
Harry jest bratem Liama. Liam jest idiotą. Louis, Zayn i Liam są
w zespole. Niall jest przyjacielem Harry’ego. Liam stracił
rodzinę niedawno, Harry stracił ją już dawno temu. Niall jest zakochany
w Liamie. Louis jest zakochany w Harrym. Harry jest tajemnicą. Liam
zawsze coś spieprzy.
Lottie jest tą mądrą. Nick jest tym mądrzejszym tak, czy siak.
Harry nienawidzi Liama. Liam
nie rozumie Harry’ego. Niall zawsze pomaga, a Louis uspokaja. Harry
kocha pieprzyć Louisa. Harry’ego trudno jest zranić. Liam kocha
Nialla. Nick daje Harry’emu to, czego ten chce (przez większość
czasu).

Harry pozwala się zranić tylko Louisowi. Niall boi się o
Harry’ego, Liam tego nie rozumie. Harry jest dupkiem dla Liama. Liam
próbuje być ojcem dla Harry’ego. Lottie dba o Nialla i Harry’ego.
Nick, Lottie i Niall są trzema z pięciu osób, które wiedzą
(przeważnie) o tym, co się stało. Louis nie chce ranić Harry’ego,
ale czasami nie wszystko idzie po jego myśli. Liam nie wie, co
zrobił nie tak. Harry nie chce, żeby ktokolwiek dowiedział się,
co się stało. Niall czasami nie do końca zachowuje tajemnice dla
siebie. Lottie nie potrafi zamknąć ust na kłódkę. Harry ma
kolczyki i tatuaże. Liam boi się o wizerunek zespołu. Niall obawia
się, że Harry zrobi coś Liamowi. Louis jest trochę zbyt
ciekawski. Harry ćpa i pije, ale nie jest uzależniony. Nick jest
dilerem z dobrymi intencjami. Niall wszystko organizuje. Harry jest
perfekcjonistą, chociaż sam jest zwykłym bałaganem. Liam tęskni
za bratem. Louis jest nowy w byciu gejem. Harry czasami potrzebuje
być sam. Niall kocha Harry’ego bardziej niż Liama, bez znaczenia,
że to nie ta sama miłość.

Nick może być, lub nie trochę
zakochany w Lottie, a Lottie może być, lub nie trochę zakochana w
Nicku. Louis zawsze broni swoich przyjaciół, nawet, jeżeli musi
bronić ich przed Harrym. Niall zawsze staje w obronie Harry’ego,
nawet, jeśli musi bronić go przed Liamem. Nick ma wpływowe
kontakty. Harry i Niall mają szesnaście lat, Zayn, Liam i Louis
dwadzieścia, Nick dwadzieścia dwa, a Lottie siedemnaście. Nick
jest najlepszy w swojej branży. Harry kocha papierosy, a Louis
nienawidzi dymu tytoniowego. Liam przeżywa żałobę, Harry nie.

Niall jest świetnym tancerzem, Harry jest najlepszym, tak, czy siak.
Liam jest niesamowitym piosenkarzem, Harry ma więcej talentu, bez
względu na wszystko. Nikt nie jest zazdrosny o dary Harry’ego, ale
Louis jest zazdrosny o niego samego. Harry ma wiele możliwości, ale
nie chce nic od Liama.

A Zayn nie wie, co
się dzieje przez większość czasu, ale i tak zawsze służy radą.

Od Autorki: Cóż, więc oto część 2, mam nadzieję, że wam się spodoba i naprawdę nie mam pojęcia, co więcej napisać…. komentarze mile widziane? :)

>>WSZYSTKIE CZĘŚCI<<

_____________________________

O
ile odwracanie wzroku przez Liama na widok Harry'ego było żałosne,
to odwracanie wzroku przez Louisa i wściekłe rumieńce na jego
twarzy Harry uważał za cholernie zabawne i urocze. Za każdym razem
od trzech pieprzonych dni, Louis zagryzał wargę i spuszczał wzrok,
kiedy Harry pojawiał się w jego zasięgu, co, no cóż, zdarzało
się dość często, zważywszy na to, że po pierwsze, mieszkali
razem w busie, po drugie, Harry chodził z Niallem na próby One
Direction i jedli razem posiłki (niestety z Liamem także widział
się często, ale to było warte poświęcenia).

Jedyne,
co martwiło Harry'ego, to występ, który organizował swojej
szkole, a do której już nie uczęszczał. On i Niall przygotowywali
całe przedstawienie, a raczej musical. Może i w szkole większość
ludzi się go bało, ale było też kółko teatralne, które go
uwielbiało. Możliwe, że to dlatego, że on po prostu jest w swoim
żywiole, kiedy jest na scenie. Harry był bardzo utalentowany i
wiedział to chyba każdy nauczyciel w jego szkole. To nie tak, że
on zawsze miał złe oceny, on po prostu miał dość tego, że nikt
nie doceniał jego szóstek i piątek. Nikogo nie obchodziły jego
osiągnięcia, liczył się tylko Liam i jego sława. Dlatego też
odpuścił. No dobra, to nie był jedyny powód, dla którego się
zmienił, ale jednak przyczynił się do jego obecnego stanu.

Właściwie
to on napisał scenariusz i napisał piosenki, okej, Niall pomagał.
Właściwie ich wspólne piosenki były świetne, ale nie mógł
napisać duetów sam, prawda? Poza tym, skoro będzie śpiewał je z
Niallem, to musiał ustalać z nim szczegóły, w końcu mają główne
role. Sama historia będzie dramatem, ale będzie miała szczęśliwe
zakończenie, bo Niall uznał, że nie mogą zostawiać tego w tak
okrutnym momencie, a Harry, no cóż, zgodził się, bo sam chciałby
mieć swoje szczęśliwe zakończenie i będzie mógł się wczuć.

Jedynie
na scenie czuje się szczęśliwy, a teraz Liam odebrał mu jeszcze
to.

-
Możesz mi w końcu powiedzieć, o co chodzi z Louisem rumieniącym
się na twój widok?

Harry
zamrugał kilkakrotnie, przenosząc swój wzrok na Nialla i uniósł
brwi rozbawiony, na widok jego zmarszczonego czoła i dłoni
podpartych na biodrach.

-
Nie wiem, o czym mówisz, Niall. - zachichotał, wzruszając
ramionami.

Blondyn
uniósł brew, zaciskając usta w wąską linię, po czym westchnął,
kręcąc głową i Harry wiedział, że on już tworzy domysły w tej
swojej małej, irlandzkiej główce. Nie mylił się.

-
Coś ty mu zrobił? Harry, Boże, przespałeś się z nim?

Harry
czknął, otwierając szerzej oczy w szoku. - Niby jak? Przecież
prawie przez cały czas jesteś ze mną i nie, żeby coś, chętnie
zrobię sobie z tobą trójkącik, ale…

-
Idiota.

Uśmiech
rozprzestrzenił się na twarzy zielonookiego chłopaka i blondyn nie
mógł się powstrzymać, jego uśmiech był tak bardzo zaraźliwy,
że na jego twarzy również takowy się pojawił. Niall pomyślał,
że to prawdopodobnie przez te dołeczki.

Stali
tak jeszcze przez chwilę, po czym usiedli na podwyższeniu, które
miało robić za scenę w czasie prób. Było dosyć wysokie, więc
ich nogi prawie zwisały. Prawie, bo nogi Harry'ego były naprawdę
długie, i to musiałoby mieś jeszcze kilka dobrych centymetrów,
żeby jego stopy luźno zwisały, ale jednak było dosyć wysokie,
prawie jak scena. Przyglądali się ludziom, którzy ciężko
pracowali, aby wszystko podczas koncertu wypadło znakomicie, Harry
zawsze cenił techników.

-
Więc, co z musicalem? Wiesz, że nie możemy teraz odpuścić,
Harry? To jest nasza szansa, może uda nam się dostać do…

-
Już nie chodzimy do tej szkoły, Niall. - Harry uciął, nie patrząc
na blondyna. Nie chciał zaczynać tego tematu, jeszcze o tym nie
myślał tak, jak powinien. Wiedział, że muszą to zrobić, bo to
może być jedyny krok ku wolności, ale też miał świadomość
tego, że bez podpisu Liama, nie pojedzie do żadnej szkoły, a to
łączyło się z tym, że Liam się dowie, a to, będzie powodem
pytań. Ciągnących się pytań, na które Harry nie chciał
odpowiadać.

-
Pani Mona dzwoniła i pytała, jak się czujesz… - Niall zaczął
ponownie cichym głosem, opierając głowę na ramieniu bruneta, tak
na wypadek, gdyby się zdenerwował. Blondyn wiedział, jak uspokoić
Harry'ego, jak go pocieszyć, udobruchać… po prostu go znał. Znał
go tak, jak powinien znać go Liam. - Powiedziałem jej, że wszystko
okej, że zaczynasz się przyzwyczajać do otoczenia… Powiedziała,
że nie możemy się poddać ze względu na odległość. To, że
nasi artyści nie są z nami, nie znaczy, że nie będą ćwiczyć…
Powiedziała, że nadal ćwiczą i to nawet ciężej… chcą ci
zaimponować, kiedy ponownie się zobaczymy.

-
Są świetni, nie muszą mi imponować. - Harry prychnął. - Poza
tym, to nie ma znaczenia, nie sądzę, że się spotkamy.

-
Właściwie… - Niall powiedział wysokim głosem, ale uciął,
kiedy Harry spojrzał na jego twarz z dołu, z wyraźnym
zdenerwowaniem.

-
Coś ty do cholery zrobił, Niall? - warknął, odsuwając się od
niego.

-
No cóż, erm… - Irlandczyk mruknął niepewnie. - Poprosiłem
Liama, żeby nasi artyści wpadali na próby, kiedy będziemy blisko?
- dokończył wysokim głosem, wymuszając uśmiech, kiedy zauważył,
jak Harry zaciska dłonie w pięści.

-
Co mu powiedziałeś?! - prawie wrzasnął, zwracając na siebie
uwagę pracowników budynku.

Jak
Niall mógł być taki głupi? Jak mógł w ogóle mówić Liamowi o
artystach, przecież to wiązało się z tym, że powiedział mu, co
będą robić.

-
Harry, ja nie…

Harry
nawet nie chciał go już słuchać, warknął na niego jeszcze raz i
odszedł, potrącając Liama w przejściu, kiedy wychodził z sali,
odprowadzony smutnym spojrzeniem Nialla i zdziwionymi spojrzeniami
Liama, Zayn i Louisa, chociaż ten ostatni ruszył za nim, doganiając
go i łapiąc za ramię.

Brunet
odwrócił się, żeby nakrzyczeć na Nialla, jednak kiedy zobaczył,
że to nie on go zatrzymał, odetchnął, próbując się uspokoić i
zaczął tupać nogą.

Louis
przez chwilę skanował jego twarz zmartwionym wzrokiem, po czym bez
wahania chwycił jego dłoń, pocierając ją i pociągnął go do
wyjścia z budynku.

†††

-
Możesz mi, do cholery, powiedzieć, gdzie mnie ciągniesz? - Harry
zapytał, ale w jego głosie nie było ani śladu złości, bo ta
wyparowała, gdy tylko Louis chwycił jego dłoń.

Byli
jakimś parku, czy czymś w tym stylu, dookoła było pełno drzew i
kilka ławek oraz zawiłe dróżki i Harry nigdy nie widział takiego
parku. Właściwie to Harry nigdy nie chodził do parku, bo sądził,
ze zawsze jest tam pełno ludzi z psami i dziećmi, ale ten park był
pusty i cichy i, no cóż, uspokajał go, jednak nie tak bardzo, jak
obecność Louisa obok.

Szatyn
nie odezwał się, tylko pociągnął go na jedną z ładnie
rzeźbionych, drewnianych ławek. Spojrzał na niego z delikatnym
uśmiechem i potarł wnętrze jego dłoni. - Lubię to miejsce,
wiesz? Jest zawsze cicho, nie ma krzyczących fanów, ani głupich
ochroniarzy, łażących za tobą krok, w krok.

Harry
skinął głową, skanując wzrokiem jego twarz. Nadal był pod
wrażeniem tego, jak delikatne były rysy jego twarzy, chociaż miał
mocno zarysowane kości policzkowe i zarost, który jednak
dzisiejszego dnia był zgolony. Harry mógł przysiąc, że jego
wąskie, różowe usta są delikatne i miękkie, a włosy gładkie i
pachnące. Chciał móc być tak blisko niego, by móc policzyć
maleńkie, pojedyncze piegi na jego twarzy, by móc skosztować jego
skóry językiem, by sprawić, że z jego ust będzie wydobywać się
ciche łkanie i westchnienia jego imienia.

-
Piękne.

Louis
skinął głową, uśmiechając się delikatnie. - Tak, to miejsce
jest piękne.

Harry
zachichotał. - Właściwie, to mówiłem o twoich oczach, ale tak,
to miejsce też jest okej.

- Och.
- Szatyn otworzył usta i zarumienił się wściekle, po czym
odwrócił wzrok. - Um, dzięki.

Brunet
tylko uśmiechnął się do niego i przymknął powieki, nadstawiając
twarz w stronę słońca. Było ciepło, naprawdę ciepło, ale Harry
i tak miał na sobie swoją skórzaną kurtkę. Zawsze ją nosił.
Miała ćwieki, zamki i trochę łańcucha, była starta i taka…
jego.
Odzwierciedlała jego przeżycia. Była tak samo zniszczona i obdarta
z wszelkich większych uczuć. To znaczy tak, Harry potrafił kochać,
ale bądźmy szczerzy, była tylko jedna osoba, którą kochał, i
nie, tą osobą nie był jego brat, a Niall. Blondyn był przy nim w
najciemniejszych i najgorszych momentach jego życia. W momentach,
kiedy jego rodzina go zawiodła i nie pomogła mu. Co nie zmieniało
faktu, ze był na niego wkurwiony.

Ta
kurtka była jego częścią, nie rozstawał się z nią na dłuższą
metę. Prawdopodobnie dlatego, że nie zbyt lubił bluzki, czy
koszule z długim rękawem, a potrzebował czegoś, co zakryłoby
jego ramiona.

-
Dlaczego tak bardzo nas nienawidzisz?

Harry
obrócił głowę w stronę Louisa i przyglądał mu się z
koncentracją.

- A
dlaczego ty jeszcze nie powiedziałeś chłopakom, że jesteś gejem?
- zapytał.

Szatyn
wyglądał na zbitego z tropu i Harry przybił sobie mentalną
piątkę, bo naprawdę nie miał zamiaru odpowiadać na takie
pytania, nawet, jeśli zostały zadane przez jego zauroczenie. Po
chwili jednak Louis zarumienił się, jakby dopiero dotarł do niego
sens pytania.

-
J-Ja, erm… t-to n-nie…

-
Wstydzisz się tego? - zapytał prosto Harry, odwracając się do
niego całym ciałem tak, że jego kolano dotykało uda szatyna.

-
N-Nie, po p-prostu…

-
Byłeś kiedyś z chłopakiem?

Rumieniec
na policzkach Louisa zaczął rozprzestrzeniać się na jego szyję i
uszy, i Harry po prostu cieszył się, że tak łatwo jest zmienić
temat przy Louisie.

-
N-Nie…

Harry
uniósł brwi, zagryzając wargę. - Nawet się nie całowałeś?

- Cóż,
ja… chyba w klubie, ale nie pamiętam? - mruknął, odwracając
wzrok i Harry zauważył, że chłopak poczuł się trochę pewniej,
kiedy położył dłoń na jego kolanie i potarł delikatnie. -
Chłopcy kiedyś mi mówili, że się ostro zabawiłem i ja…

-
Jesteś zdezorientowany. - Harry skinął głową, uśmiechając się
pokrzepiająco, bo tak, rozumiał to. Sam przez to przechodził. Był
zdezorientowany i czuł się taki mały i podatny na zranienie. Ale
później zrozumiał, że to, że woli patrzeć na tyłki chłopaków,
a nie na tyłki dziewczyn, nie jest niczym złym. Pogodził się ze
stanem rzeczy i Louis także powinien to zrobić. Jednak prawda jest
taka, że nie każdemu to zajmuje tak mało czasu, jak Harry'emu.

Szatyn
pokiwał głową i westchnął cicho. - Tak.

Brunet
uśmiechnął się delikatnie, ściskając jego kolano i ciepło
rozlało się w jego podbrzuszu, kiedy Louis odwzajemnił uśmiech, a
wesołe iskierki rozjaśniły jego oczy.

- W
porządku, chyba powinniśmy wrócić. - szatyn oznajmił po dłuższej
chwili wpatrywania się w Harry'ego. Wstał i wyciągnął do niego
dłoń, czekając aż ten ją przyjmie i pomógł mu wstać, po czym
pociągnął go do wyjścia z parku, nie puszczając jego dłoni.
Harry splątał ich palce i zaśmiał się w duchu, kiedy uśmiech
Louisa poszerzył się.

Tak,
cóż, zawsze może pomóc Louisowi, prawda?

†††

Cóż,
Harry spodziewał się, że Liam będzie zły, czy coś, bo w końcu
nikomu nie powiedzieli gdzie i po co idą, a do tego nie było ich
dłużej, niż dwie godziny. Bo przecież nie mógł odmówić
Louisowi lodów, prawda? Jego wielkie, błyszczące, błękitne oczy
i wydęta warga to było po prostu za dużo. Ale Liam nie był zły.

On był
wściekły.

- Jak
mogłeś go zabrać do parku?! Co, jeśli fani by was zauważyli, co
wtedy?! Otoczyliby was i, bądźmy szczerzy, poznaliby Harry'ego! -
krzyczał Liam, wymachując rękoma na wszystkie strony. Był
czerwony, niczym dorodny pomidor i Harry miał ochotę się śmiać
(co właściwie robił od dłuższego czasu), bo właściwie to
wyglądał, jak taki pomidor. Jednak ostatnie zdanie wkurzyło, nie
tylko jego, ale także Louisa.

- I
co?! Wstydzisz się go, do cholery, Liam?! A później się, kurwa,
dziwisz, że cię nienawidzi! - Louis odpyskował, stając przed
Harrym i broniąc go, jak prawdziwa matka broni swoje dziecko. Harry
uniósł brwi, bo nie, naprawdę nie spodziewał się takiego wybuchu
po tym małym chłopcu. - Jak możesz się tak zachowywać?! To jest
twój brat, a ty zachowujesz się, jakbyś nie chciał go tutaj!

- On
sam nie chce tu być! - Liam warknął, mrużąc oczy na Louisa.

- A
zastanowiłeś się chociaż, dlaczego?! Bo jesteś takim…! -
uciął, zaciskając wargi w wąską linię.

-
Czym?! No dawaj! - Liam krzyknął, łapiąc za koszulkę Louisa i w
tym momencie było po wszystkim. Harry ruszył w ich stronę i
popchnął Liama tak mocno, że ten upadł na podłogę, łapiąc
powietrze, kiedy jego plecy mocno zderzyły się z podłogą.

Harry
zacisnął dłonie w pięści, chciał podejść do niego i go
uderzyć, ale wtedy drobne dłonie nalazły się na jego ramionach,
ściskając je i te same dłonie pociągnęły go do tyłu. -
Spokojnie, Harry, on nic by mi nie zrobił.

Brunet
westchnął i spojrzał na Louisa, biorąc głębokie wdechy, po czym
skinął głową. Louis uśmiechnął się delikatnie, obejmując
jedną dłonią jego biceps i odwrócił się w stronę Liama, żeby
zobaczyć, czy wszystko z nim w porządku. Cóż, w końcu był jego
przyjacielem i nie chciał, żeby stała mu się krzywda nawet, jeśli
był kutasem.

- Li?
Wszystko dobrze? - zapytał, puszczając Harry'ego i podchodząc do
leżącego na ziemi szatyna. - Czy coś cię boli?

Liam
spojrzał na niego, mrugając kilkakrotnie i jęknął, podnosząc
się do pozycji siedzącej, po czym przyjął dłoń Louisa, kiedy
ten był wystarczająco blisko i mu ją podał. Podniósł się z
podłogi i jęknął, chwytając się za plecy, kiedy już stał.

-
Jezu, wszystko dobrze? Liam, może powinniśmy pojechać do szpitala?
- szatyn chwycił Liama za ramię, lustrując jego wykrzywioną w
bólu twarz.

- Nie.
- szatyn jęknął. - Zaraz przejdzie, jest okej. Należało mi się.

I tak,
Louis nie mógł zaprzeczyć, jednak objął go w pasie, pomagając
mu dojść do podwyższenia, robiącego za scenę na próbach i
posadził go tam, patrząc na niego ze zmartwieniem. Cholera, mają
dzisiaj kolejny koncert, a Liam nie może nawet sam chodzić.

Louis
obejrzał się, żeby zobaczyć, jak Harry przypatruje mu się z
nieodgadnionym wyrazem twarzy i westchnął, wyciągając do niego
jedną dłoń. Harry potrząsnął głową, jakby otrząsając się
ze swoich myśli i podszedł do szatyna, ujmując jego dłoń w
swoją.

- Nie
musiałeś używać przemocy. - Louis mruknął, pocierając kciukiem
wierzch jego dłoni. - Liam by mnie nie skrzywdził, Harry.

Brunet
skinął głową, zagryzając wargę i warknął cicho, kiedy Liam
się odezwał.

-
Czekaj, co wy w ogóle razem robicie?

- Po
prostu zabrałem go do parku, żeby zaczerpnął świeżego
powietrza. To nic takiego, uważałem, żeby nie było fanów. -
Louis odpowiedział, spoglądając na niego. - Porozmawialiśmy, nic
więcej.

-
Mogłeś chociaż wysłać sms-a… - szatyn westchnął i spróbował
się przeciągnąć, jednak zrezygnował z tego, kiedy ból z
kręgosłupa rozprzestrzenił się na całe jego ciało.

- On
jest dorosły i nie musi cię o wszystkim informować. - warknął,
mierząc Liama pogardliwym spojrzeniem.

Louis
uścisnął mocniej jego dłoń i pokręcił głową.

- Ale
ty nie jesteś, a to ja jestem twoim prawnym opiekunem i muszę
wiedzieć, gdzie jesteś. - Liam syknął, zaciskając usta. Louis
westchnął i pokręcił głową, kiedy Harry zacisnął dłonie w
pięści, a raczej jedną, bo druga trzymała jego dłoń, lecz i tak
poczuł ten nacisk na nią.

-
Przestańcie. - Louis mruknął, delikatnie odsuwając Harry'ego do
tyłu. - Tak naprawdę to wasz konflikt wszystko psuje. Liam,
powinieneś w końcu trochę mu odpuścić, jeśli chcesz, żeby było
dobrze. Tak, Harry dzisiaj użył wobec ciebie przemocy, ale zrobił
to w mojej obronie, więc nie możesz być na niego zły, jednakże,
nie powinien reagować w taki sposób. A teraz proszę przestańcie i
zajmijmy się twoimi plecami, Li.

Harry
westchnął cicho, ale posłusznie odsunął się, stając obok
Louisa.

Louis
zajął się Liamem, pytając, gdzie go boli i zawołał Paula,
prosząc go, by przyniósł jakąś maść na stłuczenia, co
mężczyzna zrobił i po dwudziestu minutach, szatyn smarował plecy
Liama, a Harry parzył na niego wściekły. Bo, helloł, on mógł
zrobić to sam, a nie się nim wysługiwać. Aż tak go na pewno nie
bolało.

-
Harry!

Brunet
podniósł wzrok i warknął pod nosem, widząc Nialla i Zayna
zbliżających się w ich stronę. Nie miał nic do mulata, ale ten
irlandzki przygłup go dzisiaj porządnie wkurwił, więc…

-
Harry, ja naprawdę, naprawdę przepraszam. - Blondyn powiedział,
kiedy tylko znajdował się metr od Harry'ego. - Nic nie
powiedziałem, ja tylko poprosiłem…

- Nikt
cię o to nie prosił. - Harry mruknął chłodno, wywracając
oczami, kiedy kątem oka dostrzegł zaciekawiony wzrok Louisa.

-
Harry, po prostu nie chcę zmarnować naszej szansy, okej? - Niall
przełknął, patrząc na bruneta niepewnie. - Nie możesz być na
mnie o to zły.

-
Założymy się? - zielonooki prychnął, unosząc brew.

-
Szansy na co?

Harry
przeniósł swój wzrok na Liama, który marszczył brwi w
dezorientacji.

- Nie
twój zasrany interes, plecki już nie bolą? - zapytał, zaciskając
zęby i zmrużył na niego oczy. - Może ci poprawię?

-
Harry. - Louis i Niall powiedzieli równocześnie, a ich głosy było
ostrzegawcze.

-
Czekaj, czy ty go uderzyłeś? - Irlandczyk, zamrugał kilkakrotnie,
podchodząc bliżej do Harry'ego.

Harry
wzruszył ramionami, mierząc przyjaciela beznamiętnym spojrzeniem.

-
Harry, do cholery! Nie mogę uwierzyć, że się do tego posunąłeś!
- blondyn wrzasnął, kręcąc głową z niedowierzaniem. - To ja go
poprosiłem, do tego nic mu nie powiedziałem!

-
Poprosiłeś, o co? - Louis wtrącił z zaciekawieniem.

- Och,
nie oberwało mu się za to, jeśli to cię pocieszy. - Harry
uśmiechnął się do irlandczyka ironicznie.

- Więc
co było tego powodem?! Obraził twoje ego, też cię uderzył, czy
może po prostu za głośno oddychał?!

Harry
patrzył na Nialla tak beznamiętnie, że to wkurzało blondyna
jeszcze bardziej. Patrzył mu w oczy i Niall nie widział w nich ani
krzty skruchy.

- No
dalej! Powiedz mi, co takiego ci zrobił! - krzyknął, popychając
palcem klatkę piersiową Harry'ego.

-
Niall, uspokój się. - Louis powiedział, odsuwając się od Liama i
opuszczając jego koszulkę w dół. - Ha…

- Daj
mu się wykrzyczeć, Louis. - Harry powiedział, przechylając głowę
w bok.

-
Powiedz mi, dlaczego to zrobiłeś! - Niall warknął, zaciskając
dłonie w pięści.

Louis
westchnął i zeskoczył z podwyższenia, stając obok Harry'ego i
chwytając jego biceps. - Nia…

Niall
spojrzał na dłoń Louisa i ponownie pokręcił głową z
niedowierzaniem. - Zrobiłeś to dla niego, naprawdę? Są
przyjaciółmi, co Liam mógłby mu zrobić?! - mruknął ze
zrezygnowaniem.

-
Słuchaj… twój wspaniały przyjaciel – Liam, wstydzi się mnie,
a Louis stanął w mojej obronie. - Harry zaczął, widząc, że
emocje Nialla już trochę opadły. - Zaczęli się kłócić i Liam
posunął się za daleko, a ja nie będę stał bezczynnie, kiedy
on…

- Jak
widzę, Louisowi nic nie jest, ale za to Liam jest tym
pokrzywdzonym…

-
Niall. - Harry warknął. - Mam w dupie twoje uczucia do niego,
rozumiesz?! Nie będę tolerował jego zachowania. Nie prosiłem go,
żeby się mną zajmował, sam się w to pchał. Jeśli uderzyłby
Louisa skończyłby z siną twarzą, więc lepiej ciesz się, że
tego nie zrobił.

Niall
otworzył usta w niedowierzaniu, a łzy zebrały się w jego oczach i
Harry wiedział, że przegiął. Chciał się odezwać, przeprosić,
ale blondyn odwrócił się napięcie i wybiegł z pomieszczenia.

-
Cholera. - warknął do siebie, ruszając za nim i pozostawiając
pozostałą trójkę zdezorientowaną. - NIALL, POCZEKAJ! NIE
CHCIAŁEM!

†††

Harry
znalazł Nialla w jednym z pokoi, w których One Direction
przygotowywało się na swoje koncerty. Blondyn siedział wciśnięty
w jeden z kątów pokoju z twarzą ukrytą w kolanach i co chwilę
pociągał nosem.

-
Skarbie… - Harry westchnął cicho, podchodząc do chłopaka i
upadając przed nim na kolana. Niall zadrżał i odepchnął dłonie
Harry'ego, kiedy ten płożył mu je na kolanach.

-
Z-Zostaw. - wyszlochał, obejmując się ciaśniej ramionami i
Harry'emu pękło serce, kiedy na niego patrzył. Strzelił sobie
mentalnie w twarz i objął go ramionami, przyciągając do swojej
klatki piersiowej. Przez chwilę blondyn się szarpał, jednak po
chwili uczepił się kurtki Harry'ego, ukrywając twarz w jego szyi.

-
Przepraszam, kochanie. Jestem okropnym przyjacielem. - Harry
wyszeptał, zanurzając nos w blond kosmykach i zaciągając się ich
zapachem.

-
L-Liam m-mnie z-znienawidzi.

Harry
pokręcił głową, zacieśniając wokół niego uścisk. - Nie
sądzę, że w ogóle uwierzy w moje słowa. A jeśli cię
znienawidzi to będzie już kompletnie skończony i go zajebię.

Niall
szlochał jeszcze przez kilka minut, podczas gdy Harry co chwilę
całował go we włosy, szepcząc, jak bardzo przeprasza, po czym
oboje wstali i poszli do tour busa, żeby pooglądać jakiś film. A
mówiąc “jakiś film”, znaczyło oglądanie “Shreka”,
bo, cóż, Harry go uwielbiał, a Niall kochał, kiedy Harry się
uśmiechał, tak prawdziwie i szczerze. I, nawet, jeżeli Harry
wypaplał jego sekret, to on nie mógł się na niego gniewać,
kochał go i oboje potrzebowali siebie nawzajem, nawet, jeżeli
często się kłócili. Bo przecież mógł oglądać Shreka po raz
trzydziesty piąty, pomimo tego, że znał już wszystkie sceny z
wszystkich czterech części i dodatków na pamięć, prawda?

Czego
się nie robi dla przyjaciół?

Show more